![]() |
OFF Festiwal 2018 Galeria 1 | Galeria 2 | Galeria 3 | Wideo Korespondencja (+ foto) - Paweł Chmielewski Artykuł "Projektor" 5/2018 - Mirosław Krzysztofek Off Festiwal 2018 Ktoś
obliczył, że – średnio – dziennie w Dolinie Trzech Stawów
przechodzi się mniej więcej dwadzieścia kilometrów. XIII Off Festiwal
za nami i poza jednym, ewidentnym wyjątkiem, koncertową pomyłką, była
to edycja bardzo udana, mówiąc kolokwialnie: "muzycznie niezwykle równa". Obejrzeliśmy
i wysłuchaliśmy, mniej więcej
dwie trzecie wykonawców, co jest całkiem niezłym wynikiem, patrząc na
to, że widzowie mogli wybierać spośród pięciu scen i czasem – nawet –
trzech równoległych koncertów. Zacznę trochę od końca – najlepszy koncert pierwszej części trzeciego dnia, czyli No Age - zwariowane szaleństwo, trochę muzycznych gatunków pomieszanie - miałby jeszcze większą szansę wybrzmieć na mniejszej scenie. Dwóch muzyków z Los Angeles, klasyfikowanych roboczo, jako indie rock, na scenie głównej, mogło – w oczach widza – sprawiać wrażenie przytłoczonych ogromem przestrzeni. Perkusista i gitarzysta pokazali, że wcale nie trzeba ogromnego zespołu, by zagrać znakomity koncert. Naprawdę znakomity. Jeden z pięciu najlepszych na festiwalu. Organizatorzy „offu” mają, co trzeba przyznać, dobrą rękę do młodych punkowców (lub jak kto woli postpunkowców). W zeszłym roku Thee of Sees, a w tym roku (w piątek) Irlandczycy z Fontaines D.C. Wprawdzie zaczęło się 3 sierpnia od "polskiego dnia" – nazwijmy go tak umownie – ale wszystko rozkręcił (bardzo wcześnie) rosyjski zespół z pogranicza elektroniki i noise’u – Shortparis, skład świetny, świadectwo tego jak wiele dzieje się za naszą wschodnią granicą i jak niewiele o tym wiemy. Na marginesie - w Katowicach towarzyszyły mi dwie książki: jeden z kryminałów Marininy i "Buszujący w barszczu" o rosyjskiej kontrkulturze. Przy okazji
koncertu Shortparis, przypomniała mi się stara anegdota o rosyjskich
chórach wojskowych i kozackich, mówiąca, że tam sześciu żołnierzy,
śpiewa na dwadzieścia cztery głowy. Anegdota pasująca – w pewnym
sensie – do zespołu tradycyjnej muzyki bułgarskiej, w której
pobrzmiewały tony orientalne – The Mystery of the Bulgarian Voices,
czyli jednego z reprezentantów world music na Off Festiwalu. Żeński chór
(Scena Trójki) rywalizował z grającym na Scenie Miasta Muzyki, najlepszym
gitarowo (na siedem instrumentów) składem wieczoru – The Brian
Jonestown Massacre (źródłosłów nazwy to również ciekawa, lecz
osobna historia), grupy rocka psychodelicznego z San Francisco. Założyciel
i kompozytor – Anton Newcombe – był wprawdzie ukryty trochę w
cieniu, zaś show ukradł tamburynista, z zabójczą miną i w kostiumie
niczym Jack Nicholson w „Locie nad kukułczym gniazdem” więc nie ma
– naprawdę – na co narzekać. Rozpoczęło się elektroniką i zakończyło
elektroniką, za sprawą magika Jona Hopkinsa, a trochę wcześniej jeszcze czym
jest stary, porządny rock and roll, w wydaniu tzw. „garażowym”
pokazał The Mystery Lights. Miałem
jednak pisać o "dniu polskim": Hańba!, Hańba!
- świetna. Kult - koncert z płyty „Spokojnie” (1988) w nowych aranżacjach.
Wizualizacje z Fritza Langa i ciekawostka - koszulka Kazika Staszewskiego
dla fanów jednego z najlepszych seriali wszech czasów (czyli pamięciowy
portret Heisenberga J
) – smaczek znaczący. Bardzo politycznie, antysystemowo w wydaniu obu
zespołów. Kazik
Staszewski „z tremą”
Dwa
razy pokapało, raz porządnie polało – to była sobota. W niedzielę
musiałem się pogodzić :) :) z faktem, że jestem wielbicielem „muzycznego
kiczu” – trudno. Tak nazwany przez wielu recenzentów (rzadziej chyba
widzów) norweski zespół Turbonegro, uznaję za jeden z najlepszych składów,
w pierwszej trójce
dnia drugiego. Nie mylmy bowiem kiczu z ironią. Turbonegro
gra "Bohemian Rhapsody" Queen, Turbonegro bawi się „Smoke on
the Water” Deep Purple. Po
prostu się bawi. Bo Ningen – Japończycy,
którzy w ostatniej chwili zastąpili Johna Mausa, przywieźli dawkę
lodowego punku i pozamiatali widzów do tego stopnia, że niektórzy –
trudno powiedzieć, czy na wyrost – stwierdzili, że to obok, Unsane
(przywoływanego w kontekście muzyki Swans) – najlepszy koncert
festiwalu, a przynajmniej soboty i tak naprawdę nie warto już nic więcej oglądać. Charlotte
Gainsbourg, i aktorka i wokalistka, dość ciekawie konstruowała swój
koncert - największe przeboje, klasyka francuskiej piosenki, zostają
umieszczone w środkowej części występu. Może nie sama – nota bene
bardzo dobra, emocjonalna elektronika – muzyka robiła tu wrażenie, ale
oszałamiająca scenografia, złożona m.in. ze świetlistych ram i zespołów
luster – najlepsza aranżacja sceny podczas trzydniowego festiwalu w Katowicach. I można
te przykłady dobrych i bardzo dobrych koncertów mnożyć – Ariela
Pinka, który pół występu zakomponował „pod górkę” i potem ostro
zjechał do bardziej znanych i melodyjnych przebojów, Grizzly Bear,
Aurory w baśniowo, elfickich klimatach, czy Skalpela z rozbudowanym
instrumentarium orkiestrowym, który w pamięci najbardziej pozostanie dzięki
wykonaniu kompozycji Maanam „Wszyscy umrzemy” (w której nagraniu
uczestniczył Tomasz Stańko). I
jeszcze dodatek Kącik
gastronomiczny: Badanie
przeprowadzono – podczas Off Festiwalu – na losowej, ale
nieprzypadkowej grupie sześciu osób, nakłady jednostkowe na trzy dni
mieściły się między 150 a 400 zł. Może się komuś przyda za rok,
dwa lub jeszcze kilka lat więcej. "3 siostry" - bajgle z
nadzieniem (mięsnym, łososiowym, serowym, oliwkami, rukolą) - co kto
lubi, kręcone na miejscu, bardzo dobre i w rozsądnej cenie. Piwo - droższe
niż rok temu o 50 gr. (wersja podstawowa), ale tym
razem nie tak rozwodnione. "BB kinngs" - i na ten przykład BB
Special - duży hamburger w wersjach z żeberek wieprzowych, wołowych
albo drobiu, dobry i nie oszukiwany, tzn. z nadmiernym wkładem
szlachtowanej kapusty, jak to się zdarza. Cydr - nie najpowszechniejszy w
Polsce produkt cydropodobny z fabryki jednego z lubelskich posłów,
ale goryczkowaty, przyjemny - stosunek jakości do ceny - lepszy niż w
przypadku chmielowego napoju. Smaczne były pierogi (duża ilość
boczkowych skwarek/ lub skwarków - zależnie od idiolektu regionalnego, przez niektórych badanych uznana została za zaletę) i meksykańskie
dania z ryżem. Dobre. Jagermeister - wiadomo - powszechnie stosowany przy
zaburzeniach chłonąco-trawiennych (zalecana dawka 1 kieliszek, chociaż
niektórzy stosują w dawkach wyższych) - dobry punkt orientacyjny i
spotkań dla pogubionych między pięcioma scenami. Ciekawostka - za sześć
"bombek" dostawało się pomarańczową pelerynkę przeciwdeszczową
|
_________________________________________________________________________________________________________ |
"Projektor - kielecki magazyn kulturalny" Paweł Chmielewski (redaktor
naczelny) ISSN 2353-1037
Copyright by Stowarzyszenie Twórcze "Zenit". Kopiowanie treści bez zezwolenia wydawcy jest naruszeniem ustawy o prawach autorskich.
|